Błazen Nadworny - Rocznica

Spisano dnia 17 września A.D. 2017

Rocznica


     – Tak ja wasz naród lubię – rzekł Suzin – ot, ja się nawet nauczył waszego języka!

     Siedzieliśmy we czterech, wraz z Panami Piwnicznem, Śpiżarnem i gościem naszem, kupcem z Moskwy, któren trudnił się dostarczaniem kawioru i przedniej gorzałki na królewski stół. Był to człek w sile wieku, słusznej postury, z twarzą okrągłą, rumianą i gęstą czupryną barwy dojrzałej pszenicy. Wiele się mówiło o jego bogactwach i o tem, iż aby je zdobyć, oddał ongi niemałe usługi Cesarzowi. Za to właśnie spotkała go wielka przychylność ze strony monarchy. Wracając jednak ad rem, siedzieliśmy tego wieczora przy suto zastawionem stole i rozprawialiśmy o światowej polityce, tudzież i o inszych sprawach, racząc się ową słynną moskiewską gorzałką.

     – Ostańcie zatem u nas dłużej, Piotrze Iwanowiczu – zaproponował Pan Piwniczny odkrawając kawałek szynki – ustatkujcie się, ożeńcie.

     – Kto to wie, może być i ostanę. Mnie tu do jednej szlachcianki smalić cholewki, krasawicy, młodziutkiej, smukłej kak bieriozeńka...

     – A to się wam chwali, chwali! Na zdrowie! – Pan Śpiżarny wzniósł kielich w górę, po czem wszyscy wychyliliśmy do dna.

     – U mnie majątek jest niezgorszy, tak wiecie panowie – ciągnął dalej Suzin sięgając po chleb, chrzan i kiełbasę – ja jej do stóp rzucę złota i brylantów, ubierać się będzie w Paryżu, a jak kiedy zjedziem do Petersburga i sańmi przed Pałac Zimowy, to ja ją wtedy samemu Imperatorowi przedstawię. Ot, co! Tak mnie się tu was nawet i podoba, ale tej demokracji, tej waszej wolności szlacheckiej jakby trochę zbyt mnogo...

     – Za dużo? – zdziwiłem się – Zawżdy byłem zdania, iż od tego akurat przybytku głowa nie rozboli!

     – Ej rozboli, rozboli! Ot, u nas Car słowo powie i tak być musi. Każe śmiać się, to się śmieją, każe płakać, płaczą, każe jegrom na wojnę iść, to i wraz idą jegry zuchy, każe strzelać, strzelają. A jak się komu nie spodoba, to Sybir, a jak się przeciwi, głowa leci. Jest z tego przecie i porządek, ot co!

     – Takoż i w Europie się zdarza tu i owdzie absolutna monarchia – wtrącił Pan Piwniczny – królowi wolno wszystko i nie musi oglądać się na poddanych.

     – Lecz u nas jest inaczej – rzekłem – u nas naród rządzi. Najjaśniejszy Pan to jeno może, na co mu Książę Regent pozwoli i nic więcej.

     – Interesno... – zastanowił się kupiec.

     – A Książę zawżdy w mig pojmuję wolę narodu – dodał Pan Śpiżarny.

     – Tak i nasz Imperator wszystko pierwszy pojmuje, choć lepiej od narodu on wie, co dla narodu dobre. Wasze zdrowie!

     Wypiliśmy, a gość dobywszy cygara, odpalił je od świecy pięciorublowem banknotem, po czem ciągnął dalej:

     – Ja znam, że czasem naród wziąć w cugle trudno, bo to raz w tę, a raz w przeciwpołożną stronę bryka i że czasem przyjść trzeba z pomocą. Ale między nami a wami drużba! Czego wam tam szukać w tej Europie? Ot, jedno słowo Książę rzeknie, a Car dopomoże, bratnią dłoń wyciągnie, na ratunek przyjdzie. Jutro jest nawet rocznica...

     – Toż byłby to nadmiar uprzejmości... – odparłem.

     – A my tak i ludzie uprzejmi, usłużni. Jak bieda, nas dwa razy prosić nie potrzeba  Suzin wypuścił z ust obłok dymu.

     – Cesarz jednakoż gniewać się może, Piotrze Iwanowiczu – zauważył Pan Śpiżarny – Książę Regent ku innem sojuszom zawżdy się skłaniał, zaś nasz Minister Wojny siła słów niepochlebnych o waszem narodzie wyrzekł.

     – Ot czcza gadanina! – obruszył się kupiec – Książę Marceli z czynownikami Cara w wielkiej komitywie, dla niepoznaki jeno wygaduje to, co wasza szlachta słuchać lubi. Tak żeby się przypochlebić. Ale jak już co uczyni, zaraz w Petersburgu zdrowie jego piją. Wasze zdrowie, panowie! Ech te sojusze! A wiele to trzeba, żeby z jednej strony w drugą się obrócić?

     Przyznam, iż ani rusz nie pomnę, o czem dalej była mowa, ani jakom się znalazł tej nocy koniec końców we własnej komnacie – musi przyniosła mnie służba. Teraz jeno okrutnie boli głowa, a na to nalepszem medykamentem zda się zsiadłe mleko, albo też woda spod kwaśnych ogórków. A dziś zaiste rocznica. Tak, dobrze mieć przyjaciół – trzeba, bratnią dłoń wyciągną, przyjdą, dopomogą... I tylko ta głowa... Nie ma jak woda spod ogórków! Posłał już po nią do kuchni i czeka teraz aż przyniosą


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.