Błazen Nadworny - Pierścień Księżnej Anny

Spisano dnia 23 października A.D. 2016

Pierścień Księżnej Anny


     Od kiedym popadł w niełaskę, o wszytkiem dowiaduję się ostatni. Jak pewno słyszeliście, mało któren z dworzan do komitywy ze mną się przyznaje – jedni ledwo głową skiną na mój widok, inni zaś głowy odwracają, albo nawet spluwają z ostentacyją, co widomem znakiem tak dezaprobaty dla dowcipu mego się zdaje, jak i chęci przypodobania się osobom, co wyżej w dworskiej hierarchii stojąc, dowcip mój za nader lichy uważają. Jakoś jeno panowie Śpiżarny i Piwniczny nie lękają się ze mną zadawać, więc mało gdzie będąc proszonem, od nich to wszelakich ważnych rzeczy się dowiaduję.

     Tak na ten przykład wczora, zaraz po tem, jak zadzwoniono na Anioł Pański, napotkałem pana Piwnicznego na północnem dziedzińcu – akurat skończył był rozmowę z Podstolim, więc przysiedliśmy obadwaj na kamiennej ławce wedle muru, by uciąć sobie pogawędkę.

     – Właśnie poczyniliśmy ostatnie ustalenia odnośnie trunków na dzisiejszą ucztę – rzekł pan Piwniczny.

     – Ucztę? – zdziwiłem się – Azaliż Miłościwy Pan ucztę dziś wydaje? Na czyjąż to cześć?

     – Przecież! – odparł – Nic waść nie wiesz, nikt waści nie prosił... Nie Miłościwy Pan, lecz Księżna Anna. Jej to Książę Regent arcyważną misją powierzył, o której to zapewne Księżna zechce nam dziś łaskawie w szczegółach opowiedzieć.

     – O misji onej takoż nic nie słyszałem – rzekłem – uchylże mi waszmość rąbka tajemnicy, bom wszak ciekaw wielce!

     – A zatem, wiedz acan, iż pod auspicjami Księżnej edukacyja młodzieży w państwie naszem ma zostać aże do cna zreformowana, tak ku pożytkowi rządzących, jak i pro publico bono, rzecz jasna.

     – Niezwyczajna to rzecz – odparłem wielce zaskoczony – by kwestią tak ważką niewiasta, choćby i najwyżej urodzona, zająć się miała.

     – Zaiste – zgodził się – chocia z drugiej strony Księżna sama matką dzieciom będąc, o ich chowaniu wiekszą niż ktokolwiek inszy wiedzę posiada. A wykształcenie odebrała staranne – guwernantkę dla niej sprowadzono ongi z samego Paryża. Ksiąg przy tem przeczytała co niemiara, librarię własną posiada, a w niej z góry na dół same francuskie romanse na półkach. Zresztą, przyjdź waść na ucztę, to sam się przekonasz.

     – Jakże mam to uczynić, skoro mnie nikt nie prosił?

     – Przyjdź i do stołu nie siadaj, lecz zaszyj się w kąt jaki. Dworzan będzie tam siła, więc pewno i tak cię nie spostrzegą, a wielce zajmujące rzeczy zapewne usłyszysz.

     Tak też uczyniłem za radą mego kompana. Wmieszawszy się w ciżbę wynalazłem sobie dogodne miejsce w wykuszu okiennem i stamtąd postanowiłem śledzić bieg wydarzeń. Nie przyszło mi długo czekać, bo oto we drzwiach zjawiła się Księżna Anna, dama niepierwszej już młodości, tudzież urody, w czarnej, koronkowej sukni, otoczona świtą złożoną z kilku dwórek i paziów. Przywitały ją gromkie oklaski, ona zaś przybliżywszy się do stołu dała gościom znak, by zasiedli do ucztowania. Zanim jednakoż podano jadło i napitki, Księżna wzniosła ku górze dłoń i pokazując na wielki, złoty pierścień na serdecznem palcu, przemówiła:

     – Messieurs–dames, ten oto klejnot otrzymałam z woli Księcia Regenta od Miłościwego Pana na znak, iż powierzone mi zostały losy kształcenia młodzieży w kraju naszem, które to, jako wszem i wobec wiadomo, zawszeć wielce mi na sercu leżały. Pierścieniem tem będę więc pieczętować dokumenta, które nasz système scolaire na dobre odmienią i uczynią najwspanialszem w całej Europie.

     – Vivat Księżna Pani! – zakrzyknął ktoś i wszytcy podjęli zgodnie:

     – Vivat!

     Księżna temczasem uśmiechnęła się nieznacznie, po czem ciągnęła dalej:

     – Reformy moje zawrzeć można w kilku kwestiach ledwie, jakże atoli istotnych. Primo, szkoły parafialne złączone zostaną z powiatowemi, przez co liczba ich znakomicie się zmniejszy, oszczędności znaczne skarbowi przynosząc. Dziatwie włościańskiej znajomość składania liter i tak nie na wiele się zdaje, a nawet poszkodzić może, gdyby które księgę jaką liberalną bez należytego zrozumienia przeczytało i, nie daj Bóg, niewłaściwe wyciągnęło stąd wnioski. Nie musi więc dziatwa ona do szkół uczęszczać, a znakiem krzyża człek każden i tak się podpisać potrafi.

     – Słusznie prawisz, pani – przytaknął jej Ojciec Dyrekcjusz, co to ongi jako skromny żebraczyna, brat zakonny, na Dworze się zjawił, lecz od czasu tego zaiste wielkich łask dostąpił i liczne otrzymał godności – lud Słowa Bożego słuchać winien, które to w kazaniach objaśnia mu się tak, by żadne nie powstały wątpliwości.

     – Bien sûr, mon père. Tak właśnie być powinno – podjęła Księżna – a więc, secundo, podobnie jak nauka Kościoła na katechizmie się wspiera, tak i świecką edukacyją o katechizm państwowy oprzemy, któren to niebawem spisan zostanie. Niech każden młody szlachcic odpowiedź właściwą tam znajdzie na pytania, jakie by mu przypadkiem do głowy przyjść mogły. Objaśni się tam par exemple jasno i klarownie, czemu to Książę Regent imieniem Miłościwego Pana władzę sprawuje, albowiem do tej pory bywało, iż różni preceptorzy różnie kwestię tę tłumaczyli, co jeno zamęt niepotrzebny w głowach dziatwy siało.

     – Wielce mądry to zamysł – wtrącił pan Podkanclerzy Błotnicki – na tem właśnie edukacyja polega, iż każda najmniejsza wątpliwość natychmiast rozwianą być winna, tak by nikt na własną rękę odpowiedzi na nurtujące go pytania nie szukał.

     – VraimentNader trafnie waść to ująłeś. Tertio, wreszcie – ciągnęła Księżna – nie ma potrzeby, by pacholęta w tak młodem wieku edukacyją swą rozpoczynały, jak to dziś ma miejsce. Niechaj pierwej dziesiąta wiosna im minie.

     – Nie inaczej! – zakrzyknął Hrabia Tomasz, którego ród zacny z wyspy Elby się wywodzi – zbrodnią jest do ławki szkolnej zaganiać dziecię, skoro mu milej wszak po łąkach hasać z badylkiem zielonem w rączce! Uczyć się arytmetyki, łaciny? I na cóż komu owo Arma virumque cano, albo Quousque tandem abutere Catilina? Czyż przyjemniejszą jest rzeczą pocić się nad Wergiliuszem, Cyceronem, Liwiuszem, Tacytem, czy też pobawić się w berka, albo w chowanego?

     – Racja! Słusznie prawi! – poczęli mówić zgodnie biesiadnicy – Vivat Hrabia! Vivat Księżna Pani!

     – W szkołach historii naszej smutnej uczyć będziem przede wszytkiem – rzekła Księżna, gdy jeno ucichł nieco ów tumult – o klęskach naszych, nieszczęściach, cierpieniach i o tem, jakiego ucisku kraj ten doznał od Europy. Niech wie każden młodzieniec, iż naród jego najszlachetniejszem jest przez to pośród narodami, i niech pamięta, iż narody obce zawżdy mieć trzeba w pogardzie. Na tem wszak patriotyzm się właśnie zasadza i jego krzewieniem ma zająć się szkoła, nie czem innem. Dalsza nauka będzie domeną uniwersytetu, jednego bo dziś jest ich nazbyt wiele. Gdy pozostałe się zamknie, z pewnością więcej złota twoja Alma Mater, Ojcze Dyrekcjuszu, ze skarbca królewskiego otrzyma. Alors, mes amis, jutro rozpoczynamy nasze przedsięwzięcie.

     Kiedy umilkły kolejne wiwaty i służba poczęła wnosić jadło i napitki, ktoś, lecz kto nie wiem, bom plecy jeno widział, spytał:

     – A czy wiadomo już, Wasza Miłość, jakie też koszta reforma owa za sobą pociągnie?

     Księżna podniosła do oczu lorgnon i obejrzawszy od stóp do głów pytającego, rzekła:

     – Wszytko to policzone jest nader dokładnie i ze starannością wielką ułożone.

     – Ileż więc? – padło znów pytanie.

     – Tego się waść dowiesz w swojem czasie – odparła dama.

     Pewnieście ciekawi, co też było dalej. Jako i ja przecie, bo właśnie w chwili onej czyjaś ciężka ręka schwyciła mój kaftan.

     – A to waść, panie Nadworny! – rzekł halabardnik – uczta dopiero się zaczyna, a waszmość już wypiłeś tyle, że leżysz pod ścianą? Zawiodę cię zaraz do twojej komnaty, iżbyś tu wstydu nie czynił!

     Cóż było począć? Jako się rzekło, nie tylko wy nie wiecie, co też mówiono jeszcze podczas tej wieczerzy. A szkoda, bo przecie sprawy to wagi wielkiej, by nie rzec, państwowej. Mówią, iż takie będą rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie, choć dziś od tego chowania niech lepiej Bóg młodzież uchowa! Tego jej z całego serca życzy


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.