Błazen Nadworny - Uczta królów

Spisano dnia 5 grudnia A.D. 2021 

Uczta królów


     Imię Herod było na tyle częstem w owej rodzinie królewskiej, że wypowiadając je zawżdy dodać trzeba, o kogo idzie. Idzie więc tem razem o Heroda Agryppę, któren nazwany tak został na cześć Marka Wipsaniusza Agryppy, przyjaciela Cesarza Augusta, sam zaś był wnukiem Heroda Wielkiego, tegoż samego, którego oskarża się o rzeź niewiniątek.

     Ale, ale! Wkroczyłem od razu in medias res, więc śpieszę objaśnić. Otóż jak łatwo odgadnąć, goszcząc u Hrabiego von Hottentotten wcale sporo czasu przepędzam w zamkowej librarii delektując się jakże bogatem księgozbiorem i co raz wynajdując jaką wielce interesującą pozycję. I tak w ręce me wpadł oprawny w skórę, opasły tom – słynne Starożytności Żydowskie Józefa Flawiusza, wydane w 1592 roku przez oficynę Theodosiusa Rihela ze Strasburga. Nie był to bynajmniej przekład z greki, lecz już z łaciny i na staroniemiecki rzecz jasna. Uwagę moją przykuła jednak wystająca kartka papieru. Z początku pomyślałem, iż czytający użył jej jako zakładki i rozwarłem dzieło w tem właśnie miejscu – akuratnie na samem końcu księgi dziewiętnastej, tam, gdzie opisano ostatnie dni życia króla Heroda Agryppy. Kartka nie była jednak pusta. Ktoś, zapewne całkiem niedawno, bo we współczesnej niemczyźnie, umieścił na niej wcale zgrabne opowiadanie, niewątpliwie inspirowane dziełem żydowskiego historyka. Spodobało mi się ono tak bardzo, iż postanowiłem je dla Was przetłumaczyć i umieścić w mem liście. Oto więc ono.


     – We... we... wezwałem Cię do Rzymu, Marsusie – zaczął Klaudiusz swojem zwyczajem jąkając się lekko – albowiem to... to, co opisałeś w swojem liście, zdaje mi się tak niezwykłem i smutnem zarazem, iż po... postanowiłem wypytać cię o wszytko osobiście.

     – Gdy jeno nadszedł twój rozkaz, Cezarze, nie mieszkając wsiadłem na pierwszy okręt udający się w stronę Italii – odparł Namiestnik Syrii skłaniając lekko głowę. Stał w rogu komnaty, której środek zajmował wielki cedrowy stół, zarzucony zwojami ksiąg. Za oknem zapadł już zmrok i teraz, w świetle oliwnych lamp jego rysy wydawały się znacznie bardziej ostre i surowe, niźli w blasku dnia.

     – A zatem – ciągnął dalej Klaudiusz – po... powiadasz, że król Herod przed śmiercią spiskował przeciw Rzymowi. Powtórz więc raz jeszcze, jakie masz na to dowody.

     – Przede wszytkiem to, iż potajemnie sprosił do swego pałacu na wystawną ucztę władców okolicznych krajów: Kommageny, Emesy, Małej Armenii, Pontu, a także brata swego, Heroda, króla Chalcis. A uczynił to tak sekretnie, że nawet moi szpiedzy mi o tem nie donieśli.

     – Ka... kazałeś go szpiegować? – zdziwił się Cesarz.

     – Rozsądnie postąpił – stwierdził stojący tuż obok Narcyz.

     Klaudiusz zwrócił głowę ku oknu i spojrzał pytająco na Pallasa, drugiego ze swych wyzwoleńców, wspomagających go niczem ministrowie w rządzeniu państwem. Tamten w milczeniu skinął głową zgadzając się z Narcyzem.

     – Cezarze, wiem że król był ongi twojem przyjacielem... – zaczął Namiestnik.

     – Przy... przyjacielem? Nie... nie dość powiedziane! Herod w dzieciństwie przebywał w Rzymie. Do... dorastaliśmy razem, razem bawiliśmy się, razem pobieraliśmy nauki. Chyba jeno on jeden nie gardził mną dla mojego ka... kalectwa!

     Klaudiusz powstał i utykając podszedł do okna, przez które wpadał teraz do komnaty blask miesiąca.

     – Widzicie? – rzekł – Jest pełnia, akurat wzeszedł nad A... Awentynem. Gdy byliśmy jeszcze dziećmi, Agryppa rzekł do mnie, iż jeśli kiedyś ostanę się wła... władcą Rzymu, skradnie dla mnie księżyc i zło... złoży w darze.

     – Ludzie się zmieniają – zauważył Narcyz odkładając na stół rylec i woskową tabliczkę zapisaną jakiemiś notatkami.

     – Tak... – westchnął Klaudiusz poprawiając swą togę – A zatem mów dalej Ma... Marsusie.

     – Jak pisałem w liście, udałem się wówczas w sprawach państwowych do Tyberiady. Jakież było me zdumienie, gdy przed murami miasta powitał mnie nie jeno sam Herod Agryppa, lecz takoż wszytcy owi monarchowie, o których wspomniałem! Okazało się więc, iż król w wielkiej tajemnicy sprosił ich do siebie i nie po to przecie, by spytać o zdrowie.

     – Skąd to wiadomo? – spytał Pallas.

     – Już po śmierci Heroda moi ludzie wybadali niewolników, którzy usługiwali do stołu. Naradzano się więc nad tem, jak cały Wschód oderwać od Rzymu. Planowano wzniecić powstanie, a przywódcą jego miał stać się właśnie Agryppa, któremu wszytcy tam obecni poprzysięgli wierność.

     – Mój najbliższy przyjaciel zwrócił się prze... prze... przeciwko mnie! – Cesarz potrząsnął głową, po czem usiadł na trójnogu i ukrył twarz w dłoniach.

     – Plan nie dość że zdradziecki, to jeszcze głupi w istocie – ozwał się Narcyz – nie przeszedłby rok, a wszytcy owi władcy, którzy nam podlegają, wszytkie ludy, które mamy pod swoją kuratelą, poczęłyby ze sobą wojować i wyrzynać się tak, jak miało to miejsce, nim zapanował pax romana.

     – Nie inaczej – zgodził się Namiestnik.

     – Ja... jako historyk też tak uważam – rzekł Klaudiusz otrząsnąwszy się nieco z owego przypływu żalu – po... powiedz mi, jak umarł.

     – Król postanowił urządzić w Cezarei wielkie widowisko, rzekomo na twoją cześć, lecz w istocie ku swej własnej chwale. Pono zjawił się rankiem w amfiteatrze, odziany we wspaniałą szatę gęsto przetykaną srebrną nicią. W promieniach wschodzącego słońca zdawał się jaśnieć niczem nieśmiertelna istota. Obaczywszy to lud począł wznosić okrzyki, obwołując go bogiem, zaś on ochoczo przyjmował owe hołdy. I właśnie wówczas schwyciła go boleść w trzewiach, tak sroga, że wraz upadł na ziemię. Zapewne wiecie, iż w religii żydowskiej jest jeno jeden bóg i że żadnemu Żydowi nie wolno czcić inszych...

     – Wiem, wiem – machnął ręką Klaudiusz – dla świętego spokoju nie stawiamy w ich kraju żadnych posągów, nawet Bo... Boskiego Augsta. Zapewne uznał więc ów atak bólu za karę.

     – Tak właśnie się stało. Miał pono rzec, iż oto jedyny i prawdziwy Bóg właśnie dowiódł mu, że jest jeno zwykłem śmiertelnikiem. Umarł w mękach ledwie po kilku dniach.

     – Za... za... zaiste, żądza władzy potrafi pomieszać zmysły – rzekł Cesarz – wiecie, co stało się z mojem nieszczęsnem bratankiem, Ka... Kaligulą.

     – W rzeczy samej – przytaknął Pallas – żądza władzy i splendoru zawżdy mąci umysł i zawżdy przywodzi do zguby.

     – Zaś co do samej owej uczty królów – rzekł Marsus...


     W tem miejscu urywa się ów tajemniczy rękopis i niestety, ani mnie, ani Hrabiemu nie udało się nigdzie odnaleźć jego kolejnych stronic, choć przecie obadwaj wiele byśmy dali, aby dowiedzieć się czego więcej o tej tajemnej uczcie. Tak atoli pozostać musimy jedynie z ową sentencją wygłoszoną przez cesarskiego wyzwoleńca Pallasa, z którą oto i Was pozostawia

Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.