Błazen Nadworny - Herod i inni

Spisano dnia 10 stycznia A.D. 2021 

Herod i inni


     Boże Narodzenie świętowaliśmy tu, w Lozannie, nieprzerwanie aże do Trzech Króli. My, znaczy prócz mnie i poćciwego Bastien, gospodarze nasi, Państwo Mercier, ma się rozumieć, jako też ich dwie córki: starsza, Antoinette i młodsza, Agnes. Obie panny, może nie tak nadobne, jak prześliczna Bianca Prazzi, albo też dwórka pewna, młodziutka, do której mi nader tęskno, jednakoż przecie bardzo miłe, wesołe i nad podziw rozumne.

     W wigilijny wieczór zasiedliśmy wszytcy wespół do stołu w salonie, w którem to alzackiem obyczajem postawiono pokaźnych rozmiarów jodłę, ściętą dopiero co w pobliskiem lesie i przyozdobiono ją świeczkami, jabłkami, tudzież przeróżnemi ozdobami z kolorowego papieru. Wtedy to zagadnęła mnie Antoinette:

     – Monsieur Bouffon, a może nam pan co opowie?

     – Justement! – zawtórowała jej zaraz Agnes – Niechże się pan nie da prosić!

     – No, nie wiem, czyli znam co takiego, co by mogło panienki zainteresować... – zacząłem niepewnie, atoli napotkawszy zaciekawiony wzrok gospodarza mego, jako też i Madame Mercier, dokończyłem – mogę przecie sprobować...

     – Koniecznie! – klasnęła w dłonie Agnes.

     Opowiedziałem zatem historyję pewną o Bożem Narodzeniu, jedną z tych, które dobrze znacie, ona zaś tak się spodobała całemu towarzystwu, iż w pierwszy dzień Świąt wszytcy zapragnęli znów coś usłyszeć i nijak było mi się wymówić. A potem w dzień drugi da capo i tak dalej, aż przyszło do Trzech Króli, kiedy to, wyczerpawszy całen mój arsenał opowiadań, musiałem, volens nolens, co nowego obmyślić. Tem to właśnie sposobem powstała opowieść o Królu Herodzie, zwanem Wielkiem, a że jej nijak znać nie możecie, tedy posłuchajcie.

     Jakie czterysta kroków dzieliło przylegającą do świątynnego wzgórza potężną twierdzę Antonia od pałacu Króla Heroda, położonego nieopodal północnego muru miasta Jeruszalaim. Drogę tę postanowił Publiusz Kwinktyliusz Warus przebyć w lektyce niesionej przez dwóch niewolników. Tak właśnie doradził mu zaufany wyzwoleniec, Grek, imieniem Agaton.

     – Byłże to ten sam Warus, któren w Germanii, wpadłszy w zasadzkę w Lesie Teutoburskiem, postradał aże trzy legiony, zaczem odebrał sobie życie? – spytała rezolutnie Antoinette.

     – Onże, w rzeczy samej, Mademoiselle – odparłem nieco zaskoczony – zaiste niezwykła to rzecz, skoro mądrość z urodą niewieścią w parze idzie.

     Antoinette spłonęła rumieńcem, ja zaś ciągnąłem dalej: 

     – Jeśli udasz się tam konno – rzekł więc Agaton do Warusa – na czele oddziału wojska, nie zostanie to odebrane jako gest przyjazny. Sam wiesz, jacy są Żydzi. W otoczeniu Heroda pełno jest ludzi, którzy mniemają, że aż nadto powolny jest on Rzymowi. Po coż ich drażnić? Pokażmy im, że Namiestnik Syrii jest na dworze Króla Judei mile widzianem gościem, nie zaś zwierzchnikiem.

     A zatem posłuchał Warus tej rady i – jako się rzekło – skorzystał z lektyki, którą dla bezpieczeństwa otoczyło ośmiu żołnierzy dowodzonych przez centuriona, Lucjusza Aurenusa, kroczącego na przedzie. Mimo iż przechodnie przezornie schodzili im z drogi, to przecie idąc wąskiemi, kamiennemi uliczkami miasta, musieli przeciskać się pomiędzy rozstawionemi wszędy kramami kupców, a to z kolei sprawiało, iż lektyka trzęsła się i kołysała niemiłosiernie.

     – Gorzej niźli na okręcie – mruknął do siebie Warus, po czem dodał w myślach: byle jeno jakiemu głupcowi nie przyszło do głowy cisnąć kamieniem.

     Nie potrzebował się jednakoż obawiać, jako że w mieście panował spokój, a stronnictwo Zelotów miało powstać dopiero za sześć lat – wydarzenie, o którem opowiadam, miało miejsce akuratnie w roku narodzenia Pana. Tak więc przybył Warus do pałacu Heroda, a ten przywitawszy go i nakazawszy dwom młodem niewolnicom, by obmyły mu stopy i namaściły oliwą, rzekł:

     – Szczęśliwie zjawiłeś się, dostojny namiestniku, w Jeruszalaim akurat w tem dniu, na któren wyznaczyłem arcyważną rozprawę. Mam nadzieję, iż będziesz chciał jej wraz ze mną współprzewodniczyć.

     – Kogóż rzecz dotyczy? – spytał Warus.

     – Mego najstarszego syna, Antypatra, któren dopiero co powrócił z Rzymu. Doniesiono mi, iż przebywając na dworze czcigodnego Cezara Augusta, nie ustawał w knowaniach przeciwko mnie, jako też i mem młodszem synom, Anypasowi i Archelaosowi. Opłacał ludzi, by słali mi oszczercze listy, mnie zaś samego zamierzał zdradziecko otruć.

     – Cóż, królu, ciężkie to oskarżenia i zaiste o straszliwą zbrodnię się tu rozchodzi. Niepierwszy to raz nastają na twe życie. Jest mi wiadomem, iż musiałeś już skazać na śmierć wielu członków twej rodziny, nawet małżonkę twoją Mariamne. Skoro jednak są dowody, zeznania... – Warus podniósł do ust srebrny kielich z winem, któren właśnie podał mu jeden z niewolników. Nie omieszkał przy tem strząsnąć kilku kropel na cześć Marsa.

     – O wszytkiem dowiesz się podczas rozprawy – odparł Herod i takoż swój kielich wychylił do dna.

     – Niepokoi mnie atoli pewna rzecz, królu – ozwał się Warus otarłszy dłonią usta – otóż nie dalej jak wczora doniesiono mi, iż nieco na południe stąd, w okolicach miasta Bet Lehem, wymordowano setki niemowląt, pono z twojego rozkazu. Czyli mogły one mieć co wspólnego ze spiskiem?

     Przez twarz Heroda przemknął lekki grymas, w którem ktoś uważny dopatrzyłby się wyrazu zaskoczenia pomieszanego z gniewem. Król opanował się jednak w mgnieniu oka i odparł:

     – Zaiste nie wiem, o czem mówisz. Któż śmiałby się dopuścić takowej potworności? I jeszcze oskarżać o nią mnie?!

     – A zatem nic o tem nie wiesz, królu?

     – Powiadam ci, skoro jeno powziąłbym taką wiedzę, nie mieszkając nakazałbym odnaleźć winnych, a następnie osądziłbym ich i skazał na śmierć!

     – No cóż – Warus zdawał się lekko zakłopotany – nie chcemy zbytnio mieszać się w wewnętrzne żydowskie sprawy, atoli są rzeczy, które łacno doprowadzić mogą do zamieszek, niepokojów, a tego w Rzymie bardzo nie lubią. Cezar, jako też Senat i Lud Rzymski nade wszytko miłują pokój...

     – I skąd ta liczba?! Setki! – wyrwało się Herodowi, jednak natychmiast ugryzł się w język.

     – A zatem coś jednak obiło ci się o uszy – rzekł spokojnie Warus i skinął na niewolnika, by dolał mu wina.

     Herod temczasem powstał z krzesła i począł przechadzać się po komnacie, unikając wzroku swego gościa. W końcu stanął nieopodal okna i począł mówić, spoglądając na pałacowy dziedziniec:

     – W rzeczy samej, słyszałem coś o dwudziestu, może trzydziestu pacholętach, zapewne zaraza. Był pono jakiś list, ktoś rzekomo go do mnie wysłał, atoli, jako żywo, nie pamiętam. Błachostki umykają na ogół mojej uwadze. Gdyby jeno nasz lud gorliwie przestrzegał nakazów Tory! Jako Rzymianin nie możesz tego wiedzieć, jednakże wiele z nich tyczy się higieny...

     – W imię pokoju szanujemy waszą religię – odparł Warus – jak wiesz, nie mamy pretensji, że na terenie Judei nie postawiono żadnej świątyni Cezara Augusta, że nie ma tu jego posągów, jednakże owe oskarżenia o dzieciobójstwo to zaprawdę rzecz poważna. O zarazie pewno by mi doniesiono, ja słyszałem jedynie, iż ktoś wydał rozkaz siepaczom...

     – Od tylu lat władając tą krainą służę memu ludowi!  – zakrzyknął Herod chwytając się za brodę – I co mnie spotyka?! Ktoś rozpowiada podłe kalumnie, które docierają do twoich uszu! W mojej ojczyźnie! Przyjacielu, nawet jeżeli w tem Bet Lehem coś się wydarzyło, to czy naprawdę uważasz, żem o tem wiedział? Nikt przecie nie rządzi samodzielnie, nawet Cezar! Czyż on ma pojęcie, co dzieje się w każdem zakątku świata? Ja też, jako i on, mam swych zaufanych urzędników, oni zaś mają swoich i tak dalej. Sam będąc namiestnikiem, rozumiesz chyba jak działa władza. Powtarzam ci raz jeszcze, ja nie miałem o niczem pojęcia. Zresztą, czy warto aż tak bardzo przejmować się garstką dziatek? Jaki z nich niby pożytek? Obaj wiemy, iż jeno dwie rzeczy liczą się na tem świecie: władza i pieniądze! A teraz pójdźmy, albowiem czas najwyższy osądzić zbrodnie mojego syna.

     – Cóż, takiem właśnie człowiekiem był Herod, król Judei – zakończyłem swoją krótką opowieść.

     Na chwilę zapadła cisza, po czem ozwała się Madame Mercier:

     – C'est vrai. Tak właśnie powiada Biblia o królu Herodzie. Ale cóż za niegodziwość! Przecie szło o małe, niewinne dzieci!

     – A ów syn jego, Antypater? – spytała Agnes – Co z niem się stało?

     – Jeszcze tego samego dnia król skazał go na śmierć, jednak z wykonaniem wyroku czekano ponad miesiąc, aby mieć pewność, że Cesarz August się temu nie przeciwi. Egzekucję wykonano dopiero gdy nadszedł list z Rzymu.

     – Pono sam Herod umarł w mękach na jakąś straszną chorobę – rzekła Antoinette.

     – Nie inaczej, Mademoiselle. Stało się to ledwie pięć dni po śmierci Antypatra. A choroba w rzeczy samej była straszliwa. Powiadają, że całen gnił wręcz od wewnątrz – odparł


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.