Błazen Nadworny - Zwykli obywatele

Spisano dnia 9 maja A.D. 2020

Zwykli obywatele


     Dnie w majątku Prazzich płyną leniwie. Miejscowe wina oraz nadzwyczaj smaczna neapolitańska kuchnia służą mi, a jakże! Nabieram ciała, co po trudach niedawnych pieszych wędrówek wzdłuż Apeninów o kawałku chleba jeno, wielce jest wskazanem. Czas spędzam już to towarzysząc w polowaniach starszemu bratu Czcigodnego Kanonika, Hrabiemu Bartolomeo, już to gawędząc z małżonką jego, Hrabiną Beatrice, o francuskiej literaturze, a w szczególności romansach, czemu zresztą z lubością przysłuchuje się urocza i prześliczna córka hrabiostwa, Bianca. O forunate agricola! Wspominając strofy wergiliuszowych Georgik przechadzam się po winnicy i patrzę, jak z dnia na dzień rozwija się latorośl, zaś na popołudniową sjestę udaję się bądź to do przyległego oliwnego gaju, bądź też do pałacowej librarii, gdzie przy zamkniętych okiennicach panuje wcale przyjemny chłód i gdzie swojem obyczajem poszukuję białych kruków.

     Tem to właśnie sposobem wpadł mi w ręce list pewien, rozpoczynający się słowami: M. Aemilius Lepidus M. Tullium Ciceronem salutem dicit. A więc list Lepidusa do Cycerona! Nigdy wcześniej o takiem nie słyszałem. Ostrzeżenie? Napisany chwilami jakoby niezdarnie, prostem żołnierskiem językiem, dalekiem od wykwintnej łaciny Liwiusza, a nawet lapidarnego, ale jakże szlachetnego stylu Cezara, dotyczył przecie ważnego wydarzenia, do którego doszło z końcem października, roku czterdziestego i trzeciego przed Narodzeniem Pana. Gajusz Juliusz Cezar, już dziewiętnaście miesięcy, jak nie żył.

     Czytałem z przejęciem, a wyobraźnia przeniosła mnie w one czasy i miejsce tuż pod Bolonią, na niewielką wysepkę na rzece Reno, gdzie po jednej stronie, w pewnem oddaleniu stanęło pięć legionów Marka Antoniusza, po drugiej zaś – również pięć młodego Oktawiana. Poranek był chłodny, choć słoneczny, a bezchmurne niebo zapowiadało mimo późnej jesieni wcale ciepły dzień. Zgodnie z ustaleniami, z każdej ze stron trzystu jazdy przybliżyło się do rzeki. Był pośród nich również Marek Emiliusz Lepidus, któren wraz z potężną armią Antoniusza dopiero co powrócił był z Galii Zaalpejskiej. Zsiadł z konia i po drewnianem moście wkroczył na wysepkę, po czem obszedł ją dookoła sprawdzając, czy nie ukrył się tu kto za pniem jakiego dębu, bądź jesionu, albo też pośród gęstego listowia kępy rosnących nieopodal oleandrów. Więcej niż zabójców obawiał się szpiegów Senatu. W końcu dał dłonią znak i wtedy po tem samem moście wkroczył odziany w lekką zbroję i szkarłatny, żołnierski płaszcz, Antoniusz, zaś z drugiej strony zbliżył się Oktawian, również w szkarłatnem płaszczu.

     – Witaj konsulu! – pozdrowił go Lepidus.

     – Witaj chłopcze! – uśmiechnął się szeroko Antoniusz.

     – Pozdrawiam was – odparł Oktawiusz, po czem zaraz dodał, zwracając się do Antoniusza – będę ci wielce zobowiązany jeśli zechcesz tytułować mnie konsulem.

     – A zatem witaj chłopcze konsulu! – padła odpowiedź.

     – Przyjaciele! – wtrącił Lepidus – Nie zeszliśmy się tu po to, żeby się kłócić, jeno by uporządkować sprawy Rzymu. Przystąpmy zatem do rozmów. Gajuszu, jako konsul, zasiądź, proszę, na honorowem miejscu.

     To rzekłszy, wskazał mu środkowy z trzech przygotowanych wcześniej trójnogów, a gdy usiedli, rozwinął na postawionem przed niemi cedrowem stole mapę całego ówczesnego świata.

     – Od czego zaczniemy? – spytał Antoniusz – Od podziału prowincyj? Ja biorę Galię i Wschód.

     Przez twarz Oktawiana przemknął lekki grymas, jednakoż młodzieniec opanował się natychmiast i rzekł krótko:

     – To wykluczone.

     Antoniusz nie zdzierżył, jego twarz poczerwieniała.

     – A to niby czemu?! – wykrzyknął zrywając się na równe nogi – Przywiodłem tu siedemnaście legionów i dziesięć tysięcy jazdy! A ty ile masz legii wszytkiego razem?! Dziewięć?

     – Jedenaście – odparł spokojnie Oktawian.

     – Przyjaciele! Owi legioniści przyglądają nam się teraz uważnie z obu stron rzeki, większość z nich to weterani Cezara i ostatniem, czego pragną, jest walczyć przeciw sobie.

     Antoniusz usiadł.

     – Biłem się w Galii pod rozkazami twojego wuja...

     – Mojego ojca – przerwał mu Oktawian – zapominasz Marku, że usynowił mnie w testamencie.

     – A zatem, twojego wuja i przybranego ojca – ciągnął dalej Antoniusz – czemuż więc miałoby to być wykluczone?

     – Ponieważ Wschodem wciąż jeszcze rządzą Brutus i Kasjusz – odparł krótko Oktawian.

     Na twarzy Antoniusza na chwilę odmalowało się zdumienie, potem zaś powrócił na nią szeroki uśmiech:

     – A więc nie o Galię ci chodziło, chłopcze! Nie martw się, nasze wojska wkrótce pokonają zabójców twego... ojca.

     – Ja chcę Hiszpanię – rzucił Lepidus i spojrzał wyczekująco na Antoniusza, a ponieważ ten nie wyrzekł ni słowa, dodał – oraz tę część Galii, która przylega do Pirenejów.

     – Bierzecie dla siebie największe i najbogatsze prowincje, Wschód jest poza naszem władaniem, więc co ja dostanę? – spytał Oktawian.

     – Pomyślmy... – zastanowił się Antoniusz spoglądając na mapę – Co się tam jeszcze ostało? Sycylia, Sardynia, Afryka..., jest trochę tego.

     Oktawian zagryzł wargi. Dobrze wiedział, że Sycylią włada Sekstus Pompejusz, syn Wielkiego Gnejusza, a jego flota niepodzielnie panuje na morzu, kontrolując drogę do Afryki. Został więc z niczem? Do czasu...

     – Zgoda – odparł – niech tak będzie. Chcę, by żołnierzom obiecano hojne nagrody po zwycięstwie nad Brutusem i Kasjuszem. I by zdrajców, którzy wspierają ich w Rzymie ogłoszono wrogami ludu. Niech każden człek wolny, a nawet niewolnik ma prawo i obowiązek ich zabić i niech otrzyma za to zapłatę, powiedzmy, sto tysięcy sestercyj. Niewolnik połowę tego i wolność. Majątki proskrybowanych mają przepaść na skarb państwa. Przygotowałem już listy nazwisk.

     – Dobrze! – uśmiechnął się Antoniusz – Zadziwiasz mnie, mój chłopcze! A Rzecząpospolitą będziem rządzić zgodnie we trzech! Jako Triumwirowie, Triumviri rei publicae constituendae... Brzmi doskonale, nieprawdaż? Trzeba jeno rychło naleźć kogoś, kto zgłosi w Senacie odpowiednią ustawę. Może... Publiusz Tycjusz? On zawżdy czyni, co mu się każe.

     – Niechaj będzie tak, jako rzekł ongi mój ojciec do Pompejusza i Krassusa: Od tej pory nie stanie się w Rzeczypospolitej nic, co nie spodobałoby się któremukolwiek z nas trzech – podsumował Oktawian.

     – Dobrze powiedziane, chłop... konsulu – zgodził się Antoniusz.

     – Tak... – zastanowił się Lepidus, po czem dodał zwracając się do Oktawiana – I jeszcze jedno, Gajuszu, powinieneś zrzec się urzędu. Uczynimy konsulami powolnych nam senatorów, my zaś sami pozostaniemy zwykłemi obywatelami. Wierzaj mi, tak będzie zręczniej.

     Skończyłem lekturę. Jako jest wiadomem, po kilku latach Lepidusa odsunięto od władzy, zaś Oktawian pokonał w końcu Antoniusza w bitwie pod Akcjum. Od tego czasu Rzymem władał już jeno jeden zwykły obywatel. A potem jego następcy – przez kolejne pięć wieków.

     Na świecie atoli pojawiali się i wciąż się pojawiają kolejni zwykli obywatele i pewno niejednego z nich mógłby Wam wskazać


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.