Błazen Nadworny - Sans souci

Spisano dnia 26 stycznia A.D. 2020

Sans souci 


     Przyznam, iż tęskno mi się zrobiło do uczt, które zwykliśmy wyprawiać sobie wraz z Panami Śpiżarnem i Piwnicznem, a to przecie nie przez świętowanie Bożego Narodzenia w majątku Damazego Hrabiego Kociubińskiego, co raczej dla tej przyczyny, iż zaraz po powrocie przykazano mi w nową podróż się udać, i to aż do samego Berlina. Rzec nie mogę, z kiem, ani po co tam byłem, albowiem sprawy wagi państwowej misją oną arcytajną uczyniły. Listu nawet do Was w przeszłą niedzielę wyekspediować mi nie pozwolono, co milczenie moje, jak mniemam, usprawiedliwia. Wracając jednakoż ad rem, ucieszyłem się oto ponad miarę wszelką, mogąc znów z przyjaciółmi memi do stoła zasiąść.

     – A zatem byłeś waść w Prusiech – rzekł Pan Piwniczny nalewając mi wina – skoro więc nie możesz wyjawić celu wizyty wiadomej osoby, której towarzyszyłeś, rzeknij chociaż, czyli ów pałac Króla Fryderyka zaprawdę tak jest wspaniałem, jako powiadają?

     – Zaiste robi wrażenie – odparłem – choć przyznam, iż więcej nawet od pałacu spodobał mi się park.

     – Takoż mniema i Pan Koniuszy, choć jego akurat szczególnie zachwyciły stajnie – zaśmiał się Pan Śpiżarny – prawił jednakoż wiele o ogrodach na podobieństwo onych wiszących, Semiramidy.

     – Trudno zapewne dorównać świetności Babilonu – rzekłem sięgając po kapłona – choć zada się, iż taki właśnie cel mógł przyświecać Fryderykowi. Owóż imaginujcie sobie waszmościowie stok góry pod miasteczkiem Poczdam wedle Berlina, na pół tuzina tarasów grzecznie podzielony, na nich zasię nisze szkłem zamknięte, a to w tem celu, iżby rosnące tam drzewa, z ciepłych krajów sprowadzone, zimą na kość nie zmarzły. Do tego multum roślinności wszelakiej, na modłę francuską w żywopłoty strzyżonej, a wszędy winorośl pnąca się po murach umacniających całą budowlę.

     – Niezwykłe zaiste – rzekł Pan Piwniczny – choć przecie i u nas można by coś takiego na południowem stoku zamkowego wzgórza urządzić, skoro by jeno Książę Regent zapragnął. I nie połową, a całem tuzinem tarasów świat zadziwić. Co tam Prusy! I sam Babilon niechby się nas powstydził!

     – Miałby się gdzie Infant w chowanego bawić – zauważyłem, atoli nikt tego nie dosłyszał, bowiem Pan Śpiżarny wzniósłszy kielich w górę, zakrzyknął gromkiem głosem:

     – Vivat Książę Regent! Wypijmy jego zdrowie!

     – Vivat! – odpowiedzieliśmy zgodnie i wychyliliśmy do dna.

     Służba wniosła temczasem przepiórki pieczone w rozmarynie i dłuższą chwilę delektowaliśmy się niemi w milczeniu, zaczem za moją sprawą temat ogrodów do konwersacyjej powrócił.

     – Wystawcie sobie waszmościowie – rzekłem  iż z parkiem sąsiaduje wiatrak, którego turkot nader jest uciążliwem, szczególnie gdy spaceruje się po zachodniem skrzydle. Rebus sic stantibus, Król Fryderyk, nie mogąc zdzierżyć owej niedogodności, zawezwał dnia pewnego przed swe oblicze młynarza i zaoferował mu wcale niezgorszą sumkę w zamian za odstąpienie owej machiny i przyległego gruntu. Ja, exempli gratia, nie zawahałbym się ani chwili, lecz ów prosty wieśniak odmówił i...

     – Nie może to być! Królowi?! – zawołał Pan Śpiżarny i nieomal zadławił się przepiórką, ażeśmy go obadwaj z Panem Piwnicznem musieli srodze po plecach obić, iżby do nieszczęścia nie doszło.

     – Mów waszmość dalej – wykrztusił w końcu przyszedłszy do siebie.

     – A zatem wywiązała się sprzeczka. Król zagroził młynarzowi konfiskatą, ten zaś królowi sądem...

     – Co takiego?! – tem razem szczęśliwie Pan Piwniczny nic w ustach nie miał.

     – Byłem wszak przy tem – ciągnąłem dalej – jak ów młynarz głos na majestat podniósłszy, zawołał: Są jeszcze sądy w Berlinie!

     – Ergo, nie masz już zapewne wiatraka, głupiec ów zaś w lochu gnije – skwitował Pan Śpiżarny.

     – Ani trochę – odparłem – owóż Fryderyk o sądach posłyszawszy, dał pokój, a wiatrak jak stał, tak stoi.

     – Nie do wiary – zastanowił się Pan Piwniczny – skoro by to nie waszmość, ale kto inszy zrelacjonował, za nic bym nie uwierzył. To jeno rzec mogę, że Prusy niewiele już od upadku dzieli. Jakże trwać bowiem może monarchia, której władca sądów się lęka?

     – I na domiar sądom posłusznem być musi – dodał Pan Śpiżarny – niepodobna, by w kraju naszem coś takiego wydarzyć się mogło. Mało rozważny jest ów król i beztroski nad wyraz.

     – Cóż, beztroski... Stąd też zapewne i pałac swój z francuska sans souci nazwał – rzekł na koniec


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.