Wilk i jego pasterz
Manuskrypt ów odnalazłem w zamkowej librarii sięgając po jedną z ksiąg. Obaczywszy z tyłu na półce zmiętą, pożółkłą kartę papieru, dobyłem ją przez ciekawość i zaniemówiłem z wrażenia: pod francuskiem wierszem, zatytułowanem Le loup et son berger, widniał oto zamaszysty podpis Jean de La Fontaine!
Skąd wziął się tutaj ów biały kruk, jako żywo, nie wiem. Czyżby mistrz podarował go ongi bawiącemu w Paryżu któremu z naszych dworzan, a ten go nieszczęśliwie zapodział w bibliotece, pogrążony w jakiej inszej lekturze? Mogło tak być...
Przejrzałem wszytkie księgi Fable i w żadnej z nich nie nalazłszy tej właśnie bajki, zdecydowałem ją dla Was przełożyć. A oto i ona:
Był sobie pasterz pewien, na tyle bogaty,
Że na codzień przywdziewał purpurowe szaty
I na łące siadywał w purpurę odziany,
Przez co go poważały owce i barany.
Był też i wilk – ten wilczą skrywając naturę,
Miał we zwyczaju w owczą przebierać się skórę
I z owczem stadem żyjąc niby w wielkiej zgodzie,
Przechadzał się spokojnie po całej zagrodzie.
Powiem, choć na myśl samą złość mnie z tego bierze –
Pasterz i wilk zawarli ze sobą przymierze,
Więc gdy wilk czasem jagnię porwał niespodzianie,
By je potem ze smakiem schrupać na śniadanie,
Pasterz głowę odwracał, wzrok ku niebu wznosił,
A dłonie swe składając wilka grzecznie prosił:
Skoro musisz tak czynić, czyń, lecz po kryjomu,
Strzeż się owiec i tryków, a nie chwal nikomu,
Bo skoro rzecz się wyda, poczną beczeć: Zdrada!,
Mnie zaś przyjdzie cię przenieść do inszego stada.
Aż zdarzyło się kiedyś, że z samego rana
Stanął w progu gospodarz – rzecz niespotykana –
Pańskiem okiem spogląda, bada swój majątek,
Lecz nijak się nie może doliczyć jagniątek.
Kto winien? Myśl mu taka przychodzi do głowy,
Że to przecie nie pasterz w sukni purpurowej,
Że nie wilk, co potulny jak baranek chodzi,
Że pasterza, ni wilka karać się nie godzi!
Na psa zatem spogląda, co głośno ujada,
Po kij sięga i kijem psa raz dwa okłada.
Gospodarzy, pasterzy, owiec na tem świecie
W bród, takoż wilków, reszta – jeno bajka przecie,
A morałem niech będzie prawda dobrze znana:
Choć kowal kradł w najlepsze, wieszają Cygana.
Tak, to zaiste niezgorsze dziełko i całkiem zapoznane, lecz o co w niem idzie – tego nijak pomiarkować nie może
Wasz
Błazen Nadworny