Błazen Nadworny - Antygona

Spisano dnia 13 listopada A.D. 2016

Prawdziwa historia Antygony, córy Edypa


     Jako wiemy ode Sofoklesa, z dwóch poległych braci pozwolił Kreon pochować jeno Eteokla, a na śmierć skazał biedną Antygonę za to właśnie, iż nieposłuszna jego rozkazowi, śmiała pogrzebać ciało Polinejka. 

     Jest to wszystko prawdą, jednak nie do końca – rzec by nawet można, że słyszał Sofokles, iż dzwonią, atoli w żaden sposób nie mógł pomiarkować, w którem to dzwonią kościele. Tak więc, w rzeczy samej, poległ jedynie Polinejk, zrzucony przez konia, gdy pędził galopem. Pochowano go, a jakże, z honorami, zasię rządy w Tebach objął po nim Kreon. Czas jakiś potem brat Polinejka, Eteokl, pozbawił jednakoż władzy Kreona, po czem precz go przegnał z miasta. I tu właśnie zaczyna się nasze theatrum.


     Eteokles

     Z czemże przybywasz, drogi mój Hajmonie
     I skąd powaga taka na twej twarzy?
     Czy jakie ważne przynosisz mi wieści,
     Których wysłuchać zechcę jeszcze zanim
     Tę oto fialę winem napełnioną
     Do dna wychylę? Czyliż więc, mój chłopcze
     Winien pierwszeństwo oddać ci Dionizos?


     Hajmon

     O, wybacz królu, że twe ucztowanie
     Śmiem dzisiaj przerwać, lecz to co przynoszę,
     Może okazać się niezwykłej wagi.


     Eteokles

     Mów więc Hajmonie! Ciekawym twych nowin.


     Hajmon

     Oto lud szemrze, iże nie kto inny,
     Jeno ty królu rękę przyłożyłeś
     Do tak nieszczęsnej śmierci brata swego...


     Eteokles

     Cóżeś powiedział?! Kto rzeczy tak podłe
     Śmiałby rozgłaszać?! Któż jest tem nędznikiem?!
     Kto równie głupi, by mniemać że miałbym
     sposobność jaką, aby to uczynić
     choćbym i zamiar ów zbrodniczy powziął?
     Wyrzucić z siodła? Jakimże sposobem?


     Hajmon

     Pono podstępnie nakłoniłeś brata,
     By w mglisty ranek pognał nad urwiskiem
     Nie bacząc na nic... A kto rozpowiada?
     Cóż, niby wszyscy, niby nikt zarazem.
     Gdy jeno plotka między ludzi pójdzie,
     A przy tem padnie w żyznej gleby bruzdy,
     To wraz się staje jak chwast najpodlejszy,
     Który się wszędy rozrastać poczyna.


     Eteokles

     Chcesz rzec, że nie ma żadnych winowajców?!


     Hajmon

     Znaleźć pierwszego, co rzucił oszczerstwo,
     Dzisiaj nie sposób. Pojmać kilku z brzegu,
     Gdy powtarzają obrzydliwe słowa
     I dla przykładu na śmierć rychło skazać...


     Eteokles

     Tak uczynimy! Przyprowadź mi zdrajców!


     Hajmon

     To zła myśl, królu. Szemrać nie przestaną,
     A jeno bardziej jeszcze się uświadczą
     W tem przekonaniu, iż coś jest na rzeczy...


     Eteokles

     Cóż, brzmi rozsądnie. Masz więc jaki pomysł?


     Hajmon

     Wierzyć w los ślepy przychodzi najtrudniej,
     Bo wszakże czemuż mieliby Bogowie
     Na Polinejka wydać wyrok srogi?
     Byłżeby prawom jakim nieposłuszny?
     Nie składał ofiar, nie budował świątyń?
     Nie, nic z tych rzeczy! A skoro był miły
     Władcom Olimpu, to na tem padole
     Sprawcy by raczej należało szukać
     I śmiertelnika takiego odnaleźć,
     Co władzy żądny, po zabójstwie króla,
     Najpierwsze odniósł ze zbrodni korzyści
     Tron obejmując...

     

     Eteokles

                                   Na Zeusa! Kreon!
     Lecz... pono Kreon był ci niczem ojciec...


     Hajmon

     A nawet jeśli, czyli to jest powód,
     Bym ja był jemu jako syn rodzony?
     Jak długo władza zdobiła mu czoło,
     Miałem dla niego synowskie uczucia,
     Lecz władzę stracił...


     Eteokles

                                        Mądrze prawisz chłopcze.
     A więc o zbrodnię, o najgorszą zdradę,
     O zamach trzeba oskarżyć Kreona!


     Hajmon

     A przy tem dowód jakowyś wynaleźć
     I wszem pokazać, choćby był i głupi,
     Lud wszakże ciemny, co mu sprzedać, kupi...


     Tu następuje antrakt w naszem przedstawieniu, a skoro wzniesie się w górę kurtyna, oto dwie insze osoby zjawią się na scenie.


     Antygona

     O ukochana siostro ma, Ismeno
     Czyżeś słyszała, co nasz brat zamierza?


     Ismena

     Żadne nowinki uszu mych nie doszły.
     Co masz na myśli, droga Antygono?


     Antygona

     Tak jakby mało nieszczęść edypowych,
     Na ród nasz spadło, Eteokl nakazał
     Grób Polinejka co rychlej rozkopać,
     Nieszczęsne zwłoki wygrzebać spod ziemi
     I na dnia światło wystawić ludowi.


     Ismena

     O my nieszczęsne! Azaliż Bogowie
     Bratu naszemu pomieszali zmysły?
     Czyż jest przyczyna, dla której tak straszny
     Czyn chce popełnić?


     Antygona

                                       Niestety, Ismeno,
     To nie za sprawą nieśmiertelnych Bogów
     I straty zmysłów. Być może szaleństwo
     Byłoby lepszem usprawiedliwieniem
     Owej podłości, którą dziś zamierza
     Spełnić Eteokl.


     Ismena

                              A więc cóż przywodzi
     Brata naszego do okrutnych czynów?


     Antygona   

     Sprawy państwowe. Twarda polityka.
     Wyrachowanie, które bierze górę
     Nad Prawem Boskiem, a nawet nad zwykłem
     Pragnieniem pomsty. Zimna żądza władzy,
     Co jest silniejszą, niż braterska miłość.
     By uspokoić lud chce Eteokles
     O Polinejka śmierć oskarżyć tego,
     Kogo pokonał i przepędził z miasta –
     Wuja naszego, biednego Kreona.


     Ismena

     Lecz jakże mógłby przekonać poddanych,
     Iż Kreon winien jest straszliwej zbrodni?
     Wszak obie wiemy, jakiem to sposobem
     Zginął Polinejk i kto go namawiał,
     By dosiadł konia i by nie zważając
     Na mgły poranne puścił się galopem
     I gnał przed siebie nad stromem urwiskiem!
     Wszak widziałyśmy ciało Polinejka,
     Było nam dane opłakiwać brata.


     Antygona

     Teraz więc przyjdzie zapłakać ponownie,
     Rozszarpać rany ledwie zagojone,
     Okryć się czarnem całunem żałoby
     I znowu spojrzeć w mętne wody Styksu
     Gdy zwłoki jego wyciągną z mogiły.
     By dowieść zbrodni, niewiele potrzeba –
     Uderzyć mieczem, włócznią przebić kości,
     Rychło uwierzą ci, co ujrzą ślady
     I zapaławszy jakże słusznem gniewem
     Wraz zażądają śmierci dla Kreona –
     Król prośbę spełni i wyrok wykona.


     W trzecim akcie na scenę wychodzi Chór.


     Chór

     Różne człowiekiem zwykły targać żądze,
     Mściwość, namiętność, gniew, co go rozsadza,
     Lecz pomsta, pycha, lubieżność, pieniądze,
     Razem mniej warte niż ta jedna – władza.
     
     Ona popycha do wszelkich podłości,
     Zabija miłość braterską, siostrzaną
     I spośród różnych ludzkich przypadłości
     Żądzą najwięcej jest nieokiełznaną.

     Zda się nieść człeka na Olimpu szczyty
     Mamiąc ułudą, iż się bogiem stanie,
     Aż resztek ducha czystego wyzbyty
     Spadnie w przepastne Tartaru otchłanie.


     W tem miejscu kończy się nasza sztuka i zapada kurtyna, za którą skrywa się, przez niewielką szparę bacznie śledząc reakcje tych, co spektakl oglądali


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.