Prawdziwa historia Antygony, córy Edypa
Jako wiemy ode Sofoklesa, z dwóch poległych braci pozwolił Kreon pochować jeno Eteokla, a na śmierć skazał biedną Antygonę za to właśnie, iż nieposłuszna jego rozkazowi, śmiała pogrzebać ciało Polinejka.
Jest to wszystko prawdą, jednak nie do końca – rzec by nawet można, że słyszał Sofokles, iż dzwonią, atoli w żaden sposób nie mógł pomiarkować, w którem to dzwonią kościele. Tak więc, w rzeczy samej, poległ jedynie Polinejk, zrzucony przez konia, gdy pędził galopem. Pochowano go, a jakże, z honorami, zasię rządy w Tebach objął po nim Kreon. Czas jakiś potem brat Polinejka, Eteokl, pozbawił jednakoż władzy Kreona, po czem precz go przegnał z miasta. I tu właśnie zaczyna się nasze theatrum.
Eteokles
Z czemże przybywasz, drogi mój Hajmonie
I skąd powaga taka na twej twarzy?
Czy jakie ważne przynosisz mi wieści,
Których wysłuchać zechcę jeszcze zanim
Tę oto fialę winem napełnioną
Do dna wychylę? Czyliż więc, mój chłopcze
Winien pierwszeństwo oddać ci Dionizos?
Hajmon
O, wybacz królu, że twe ucztowanie
Śmiem dzisiaj przerwać, lecz to co przynoszę,
Może okazać się niezwykłej wagi.
Eteokles
Mów więc Hajmonie! Ciekawym twych nowin.
Hajmon
Oto lud szemrze, iże nie kto inny,
Jeno ty królu rękę przyłożyłeś
Do tak nieszczęsnej śmierci brata swego...
Eteokles
Cóżeś powiedział?! Kto rzeczy tak podłe
Śmiałby rozgłaszać?! Któż jest tem nędznikiem?!
Kto równie głupi, by mniemać że miałbym
sposobność jaką, aby to uczynić
choćbym i zamiar ów zbrodniczy powziął?
Wyrzucić z siodła? Jakimże sposobem?
Hajmon
Pono podstępnie nakłoniłeś brata,
By w mglisty ranek pognał nad urwiskiem
Nie bacząc na nic... A kto rozpowiada?
Cóż, niby wszyscy, niby nikt zarazem.
Gdy jeno plotka między ludzi pójdzie,
A przy tem padnie w żyznej gleby bruzdy,
To wraz się staje jak chwast najpodlejszy,
Który się wszędy rozrastać poczyna.
Eteokles
Chcesz rzec, że nie ma żadnych winowajców?!
Hajmon
Znaleźć pierwszego, co rzucił oszczerstwo,
Dzisiaj nie sposób. Pojmać kilku z brzegu,
Gdy powtarzają obrzydliwe słowa
I dla przykładu na śmierć rychło skazać...
Eteokles
Tak uczynimy! Przyprowadź mi zdrajców!
Hajmon
To zła myśl, królu. Szemrać nie przestaną,
A jeno bardziej jeszcze się uświadczą
W tem przekonaniu, iż coś jest na rzeczy...
Eteokles
Cóż, brzmi rozsądnie. Masz więc jaki pomysł?
Hajmon
Wierzyć w los ślepy przychodzi najtrudniej,
Bo wszakże czemuż mieliby Bogowie
Na Polinejka wydać wyrok srogi?
Byłżeby prawom jakim nieposłuszny?
Nie składał ofiar, nie budował świątyń?
Nie, nic z tych rzeczy! A skoro był miły
Władcom Olimpu, to na tem padole
Sprawcy by raczej należało szukać
I śmiertelnika takiego odnaleźć,
Co władzy żądny, po zabójstwie króla,
Najpierwsze odniósł ze zbrodni korzyści
Tron obejmując...
Eteokles
Na Zeusa! Kreon!
Lecz... pono Kreon był ci niczem ojciec...
Hajmon
A nawet jeśli, czyli to jest powód,
Bym ja był jemu jako syn rodzony?
Jak długo władza zdobiła mu czoło,
Miałem dla niego synowskie uczucia,
Lecz władzę stracił...
Eteokles
Mądrze prawisz chłopcze.
A więc o zbrodnię, o najgorszą zdradę,
O zamach trzeba oskarżyć Kreona!
Hajmon
A przy tem dowód jakowyś wynaleźć
I wszem pokazać, choćby był i głupi,
Lud wszakże ciemny, co mu sprzedać, kupi...
Tu następuje antrakt w naszem przedstawieniu, a skoro wzniesie się w górę kurtyna, oto dwie insze osoby zjawią się na scenie.
Antygona
O ukochana siostro ma, Ismeno
Czyżeś słyszała, co nasz brat zamierza?
Ismena
Żadne nowinki uszu mych nie doszły.
Co masz na myśli, droga Antygono?
Antygona
Tak jakby mało nieszczęść edypowych,
Na ród nasz spadło, Eteokl nakazał
Grób Polinejka co rychlej rozkopać,
Nieszczęsne zwłoki wygrzebać spod ziemi
I na dnia światło wystawić ludowi.
Ismena
O my nieszczęsne! Azaliż Bogowie
Bratu naszemu pomieszali zmysły?
Czyż jest przyczyna, dla której tak straszny
Czyn chce popełnić?
Antygona
Niestety, Ismeno,
To nie za sprawą nieśmiertelnych Bogów
I straty zmysłów. Być może szaleństwo
Byłoby lepszem usprawiedliwieniem
Owej podłości, którą dziś zamierza
Spełnić Eteokl.
Ismena
A więc cóż przywodzi
Brata naszego do okrutnych czynów?
Antygona
Sprawy państwowe. Twarda polityka.
Wyrachowanie, które bierze górę
Nad Prawem Boskiem, a nawet nad zwykłem
Pragnieniem pomsty. Zimna żądza władzy,
Co jest silniejszą, niż braterska miłość.
By uspokoić lud chce Eteokles
O Polinejka śmierć oskarżyć tego,
Kogo pokonał i przepędził z miasta –
Wuja naszego, biednego Kreona.
Ismena
Lecz jakże mógłby przekonać poddanych,
Iż Kreon winien jest straszliwej zbrodni?
Wszak obie wiemy, jakiem to sposobem
Zginął Polinejk i kto go namawiał,
By dosiadł konia i by nie zważając
Na mgły poranne puścił się galopem
I gnał przed siebie nad stromem urwiskiem!
Wszak widziałyśmy ciało Polinejka,
Było nam dane opłakiwać brata.
Antygona
Teraz więc przyjdzie zapłakać ponownie,
Rozszarpać rany ledwie zagojone,
Okryć się czarnem całunem żałoby
I znowu spojrzeć w mętne wody Styksu
Gdy zwłoki jego wyciągną z mogiły.
By dowieść zbrodni, niewiele potrzeba –
Uderzyć mieczem, włócznią przebić kości,
Rychło uwierzą ci, co ujrzą ślady
I zapaławszy jakże słusznem gniewem
Wraz zażądają śmierci dla Kreona –
Król prośbę spełni i wyrok wykona.
W trzecim akcie na scenę wychodzi Chór.
Chór
Różne człowiekiem zwykły targać żądze,
Mściwość, namiętność, gniew, co go rozsadza,
Lecz pomsta, pycha, lubieżność, pieniądze,
Razem mniej warte niż ta jedna – władza.
Ona popycha do wszelkich podłości,
Zabija miłość braterską, siostrzaną
I spośród różnych ludzkich przypadłości
Żądzą najwięcej jest nieokiełznaną.
Zda się nieść człeka na Olimpu szczyty
Mamiąc ułudą, iż się bogiem stanie,
Aż resztek ducha czystego wyzbyty
Spadnie w przepastne Tartaru otchłanie.
W tem miejscu kończy się nasza sztuka i zapada kurtyna, za którą skrywa się, przez niewielką szparę bacznie śledząc reakcje tych, co spektakl oglądali
Wasz
Błazen Nadworny