Błazen Nadworny - Pan i jego historyk

Spisano dnia 17 lipca A.D. 2016

Pan i jego historyk


     W czasach, gdy Juliusz Cezar był jeszcze dziecięciem, ścierały się ze sobą w Rzymie dwa polityczne stronnictwa: popularów i optymatów. Pierwsi więcej troszczyli się o przyszłość i o prawa plebsu, drudzy zaś obyczaje dawne mając na uwadze i hołdując tradycji, dbali bardziej o przywileje rodów senatorskich. A rzec trzeba, iż spór ów wcale różne przybierał postaci – bywało, że toczył się na mównicy jeno, bywało atoli że i w wojnę domową łacno się przeradzał. Lat kilka rządzili Rzymem popularzy, Mariusz i Cynna, jednakoż władzy ich nadszedł kres, bo oto optymat, Lucjusz Korneliusz Sulla, zakończywszy wojnę, którą wiódł był w Grecji, przybił z legionami swemi do Brundyzjum, po czem wraz z Markiem Krassusem i Gnejuszem Pompejuszem w bitwach krwawych zwyciężył armię popularów, a następnie zajął Rzym, by ogłosić się dyktatorem oraz eo ipso przejąć pełnię władzy.

     Jakie sześć miesięcy później, o poranku, stał Sulla w atrium swego domu, tuż obok fontanny, pogrążony w myślach o reformowaniu Rzeczypospolitej, gdy oto zjawił się człek pewien w sile wieku, krępy, odziany w prostą tunikę, bez lamówek, przewiązaną skórzanym rzemieniem.

     – Bądź pozdrowiony, panie – rzekł – kazałeś mnie wezwać.

     – Tak... – Sulla podniósł wzrok i przypatrywał się chwilę przybyszowi, jakoby chciał coś sobie przypomnieć – tak, będziesz mi potrzebny Cencjuszu.

     – Zgaduję, iż rzecz idzie o to, by nową proskrypcję sporządzić – uśmiechnął się wyzwoleniec – czyjeż nazwiska tem razem znajdą się na liście? Jakiegoż użyć mam klucza?

     – Nie, rozprawiłem się już z wrogami. Większość zabito w zamian za nagrodę, część pierzchła w odległe krainy, a wszystkim zabrano majątki. Bez mała trzy tysiące stronników Mariusza i Cynny... Póki co, wystarczy.

     – Póki co... – powtórzył Cencjusz – W czem zatem mógłbym okazać się zdatnym?

     Dyktator wpatrywał się chwilę w fontannę, obserwując jak struga wody rozbryzguje się w powietrzu na pomniejsze strużki, potem zasię na perliste krople, które w promieniach słońca mieniąc się barwami tęczy, w końcu na powrót padają do impluvium. Wreszcie rzekł po grecku:

     – Panta rhei kai ouden menei – Cencjuszu – wszystko płynie i nic nie zostaje takim jak ongi. Tyś był najzmyślniejszym z moich niewolników, a ja uczyniłem cię mym skrybą. Odkąd jesteś wolnym oddałeś mi niepomierne usługi. Liczę już sobie lat pięćdziesiąt i sześć, najwyższa więc pora, aby ktoś spisał dzieje mego życia.

     – Myślisz o potomnych, panie? Zaiste od dawna jestem z tobą i wiele wiem o twojem żywocie...

     – Myślę bardziej o współczesnych – przerwał mu Sulla – im jeno się zdaje, iż znają me losy, iż pamiętają, co się wydarzyło. W rzeczy samej jednakoż pamięć ich zawodzi. Trzeba więc im dopomóc, uporządkować wszystko, właściwie ułożyć, co popsute naprawić.

     – Naprawić? Jakże można naprawić przeszłość?

     Sulla uczynił kilka kroków i przybliżył się do marmurowego popiersia stojącego na postumencie, tuż obok sadzawki, wedle przejścia do vestibulum.

     – Panta rhei... – rzekł – Oto portret mego ojca, rzeźbiarz uczynił go pięknym, chociaż w istocie nie grzeszył urodą. Fresk na ścianie przedstawia zasię mą matkę i siostry, również i one wyszły lepiej na tem malowidle. Dobrze sprawili się obaj artyści. Wszak można rzec, naprawili ludzką pamięć, nieprawdaż?

     – Nie inaczej, panie – odparł wyzwoleniec.

     – Powiedz zatem, chłopcze, jak też rozpoczął się szlak mej kariery?

     – A zatem... – Cencjusz zastanowił się chwilę – a zatem, gdy miałeś lat trzydzieści, panie, konsul Gajusz Mariusz uczynił cię kwestorem...

     – Mariusz? Popular? Wróg mój najzapieklejszy? Jakże to być mogło? Miałżebym jemu zawdzięczać tak wiele? – obruszył się Sulla.

     – Zaiste! Było wszak inaczej! Wybacz mi panie, pamięć mnie zawodzi... Byłem naonczas jeszcze pacholęciem... Lecz przecie! Już pomnę, jako to się stało – to ciebie obrano konsulem, Mariusza zaś złożyłeś z urzędu kwestora za niecne szalbierstwa, jakich się dopuścił...

     – A dalej? Co było dalej?

     – Dalej walczyłeś w Numidii pod wodzą...

     Dyktator spojrzał groźnie, marszcząc brwi, Cencjusz zaś zająknąwszy się na jedną chwilę, ciągnął:

     – Złe języki mówią, iż dowodził Mariusz, lecz wszak tak być nie mogło, bo skoro nie sprostał godności kwestora, któż potem mógłby powierzyć mu armię? Był tam zapewne i jako legat dowodził legionem, lecz stchórzył kiedy ty, panie, wiedziony geniuszem, ledwie z jedną centurią pojmałeś króla Jugurtę...

     – Tak właśnie było – uśmiechnął się Sulla – powiedz mi jeszcze, czyż ów Gajusz Mariusz, człek podły ponad wszelką miarę, toczył wraz ze mną walki z Germanami?

     – Jako żywo, panie! Zdradził cię przecie w czas bitwy pod Vercellae! Ciebie i druha twego Katulusa, a gdy odbyłeś potem tryumf w Rzymie, lud śmiał się, iż byłby to może dzień chwały Mariusza, gdyby się tenże łotrem nie okazał. A wyszydzano go naonczas tak bardzo, że aż po dziś dzień prześmiewcy zwą owo zdarzenie tryumfem Mariusza. Brzmi to z pewnością i wcale zabawnie, atoli mylić może młodzież, co nie tak dobrze zna się na historii...

     – To prawda – rzekł Sulla – warto by więc przestać używać tej nazwy. Nie pomyliłem się co do ciebie, Cencjuszu. Jesteś nader pojętny i zapewne wielki będzie z ciebie historyk. Moja w tym już głowa.

     Zrządzeniem losu nie przetrwało dzieło, które spisał następnie ów wyzwoleniec, więc za to, co wiemy o Sulli, Mariuszu, Cynnie, czy Katulusie i w ogólności o czasach onych, inszym historykom winniśmy wdzięczność. Ktoś mógłby nawet mniemać, iż człek, o którym tu mowa, wcale nie istniał, i że wytworem fantazji jest jeno, ale to nieprawda. Istniał bezsprzecznie. Znalazł nawet później i aż po dziś dzień znajduje licznych naśladowców, tak samo zresztą, jak dyktator Sulla. Imienia jego jedynie nie sposób być pewnym, więc na potrzeby tejże opowieści Cencjuszem właśnie go nazwał 


Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.