Najprostsze rozwiązanie - Błazen Nadworny

Spisano dnia 25 października A.D. 2015

Najprostsze rozwiązanie


     Miłościwy Pan zamiar powziął państwo gruntownie zreformować i polecenia stosowne Kanclerzowi Wielkiemu Koronnemu, jako też inszem wyższem urzędnikom wydał, którzy wraz różne sprawy na nowo obmyślać jęli: a to podatków się tyczące, a to szkółek parafialnych i wyższych kolegiów, a to trybunałów, a to medyków, majstrów, czeladników, kupców i włościan z wszytkiem ich dobytkiem. A że o inicjatywach pewnych, osobliwych wielce, słuchy mnie doszły, taka przeto równie osobliwa historyja mi się przypomniała.

     Oto lat temu parę zjawił się na Dworze naszem pewien lord cudzoziemski, podług najnowszej światowej mody we frak błękitny przyodziany, całen w koronkach, na głowie zaś perukę sowicie upudrowaną nosił. Był to szlachcic dowcipny wielce, dykteryjek siła znający, więc nie dziwota, iż dzień w dzień wkoło niego towarzystwo przednie się zbierało, któremu to one zabawne opowieści jedna za drugą po francusku serwował. Językiem naszem również władał, choć słabiej nieco i z obcem akcentem. A że i Miłościwie Nam Panujący i dworzanie zawżdy go chętnie słuchali, konkurencją mi tem samem nielichą czynił, przez co i za niem nieszczególnie przepadałem.

     Raz się jednak przydarzyło, że anegdotę jaką ucieszną w obecności Miłościwego Pana opowiedziawszy, z francuskiego na nasz język przeszedł mówiąc: 

     – A teraz mości państwo interludium małe czyniąc, zagadkę wam zadam. Cóż to być może: część ciała na cztery litery, zaczyna się na „D”, kończy zaś na „A”? 

     Słysząc to niewiasty co poniektóre rumieńcem spłonęły, inne w chichot nerwowy wpadły, panowie zaś półgębkiem się śmiejąc, głowy w przeciwną stronę obracali.

     – Azaliż znasz pani... – zaczął pan Szambelan zwracając się do towarzyszącej mu damy, by przedmiot konwersacyjej odmienić, jednakowoż lord przerwał mu natychmiast:

     – Mais non! Nie uciekajmy od tematu! Któż zatem się domyśla, o cóż chodzić może? C'est impossible! Vraiment! Nikt nie wie?

     I znów konsternacyja zapadła jako i poprzednio i znowu ktoś popróbował rozmowę na insze tory skierować, jednakowoż lord z pantałyku ani rusz zbić się nie dał.

     – Skoro tak, ja sam zagadkę rozwiążę i tajemnicę ową wyjawię – wykrzyknął – otóż jest to „DUPA”!

     Snadź łatwo zgadnąć, co się wydarzyło. Słowo jakże niepolityczne, w obecności Miłościwego Pana wypowiedziane, nie inaczej jeno obrazą Majestatu być musi. Zaraz więc zjawili się halabardnicy, by lorda onego z sali wyprowadzić. Wyrokiem sądu na dwa lata pobytu w wieży go następnie skazano, gdzie też nie mieszkając wtrącon został. Jako że był jednak człekiem ustosunkowanem, a do tego mile go wspominano na dworze i cokolwiek smętno się wobec jego absencyji uczyniło, nie dłużej jak sześć miesięcy w wieży przepędził, po czem uwolniony, do łask powracać zaczął. Najsampierw w tem lub owem zacnem domu się zjawił, dykteryjkami swemi zebrane tam towarzystwo bawiąc, aż w końcu i na Dworze, na pośledniejszych komnatach bywać zaczął, by nareszcie w towarzystwie samego Króla Jegomości się naleźć. I znów owe ucieszne wielce historyje opowiadał, a to o żabie i niedźwiedziu, a to o przekupce, co rozmaryn przedawała, a to znowu o dwórce pewnej, zmyślnej nader i o paziu pożałowania godnem. Jednakowoż dnia pewnego żarcik jaki francuski dokończywszy, znów na nasz język przeszedł:

     – Mości państwo, oderwijmy się na chwilę od wesołości onych, by taką oto rzecz odgadnąć: czemże jest przeto część ciała, co od „D” się rozpoczyna, na „A” kończy i jeno cztery litery posiada?

     Wszytcy z niedowierzaniem po sobie spojrzeli, ten i ów pomyślał, iż przesłyszeć mu się przyszło, tamten znów zakaszlał głośno, niejedna z dam za wachlarzem lico skryła, zaś lord nalegać począł:

     – Chers amis! Wszak być nie może, żeby nikt tego nie wiedział!

     – A czy słyszeliście już państwo, że bal się nam przedni szykuje… – zaczął pewien hrabia gromkiem głosem, lecz wraz mu lord przerwał:

     – Mais comment?! Jakże to?! Przecie musimy w końcu rozsupłać tę łamigłówkę! Otóż jest to po prostu „DUPA”!

     I znów halabardnicy pod ręce go pochwycili, by czem prędzej z sali wywlec i do ciemnicy wrzucić, zgorszeniu jakiemu większemu jeszcze zapobiegając, jednakowoż lord zapierając się nogami, w ostatniej chwili już ode drzwi wykrzyczeć zdołał: 

     – Mości państwo! Ja pół roku nad tem rozmyślałem! To musi być „DUPA”!

     Cóż, z jednej strony żal mi się zrobiło szlachcica onego, jakże poćciwego, któren to tak sromotnie karierę swą zakończył. Z drugiej, nie powiem, rad byłem cokolwiek temu, iż mi się konkurencja sama przez się wykruszyła. Z trzeciej zasię, odnośnie reform onych, u początku opowieści wspomnianych, taka oto teraz do głowy myśl mi przyszła, że trafem jakiemś rozwiązania najprostsze zupełnie są nie do przyjęcia dla władzy. I z tem oto morałem pozostawia Was


Wasz
Błazen Nadworny