Błazen Nadworny - O tem, jak imć pan Podskarbi  nauki pobierając dukaty podbierał

Spisano dnia 28 lutego A.D. 2016

O tem, 

jak imć pan Podskarbi nauki pobierając

dukaty podbierał


     Mówiło się o sprawie owej tu i ówdzie, i owszem, jeno zawżdy po cichu. Wieść zaś gruchnęła dopiero jakoś po drugiej niedzieli Wielkiego Postu, kiedy to kupiec pewien, imieniem Barnaba, na ratuszu pismo wywiesił o tem, iż przeszłego roku imć Pan Podskarbi Wielki Koronny z królewskiej kasy złoto podkradał. Szacher macher zaś na tem miał pono polegać, iże Podskarbi nie dość będąc wykształconem, na nauki do obcych krajów się udał, choć w tem to czasie senatorski urząd sprawując uposażenie nieliche, choć przecie ani trochę należne, przez rok całen kazał sobie wypłacać. Aż strach pomyśleć, ile się z tego uzbierało florenów!

     I choć kupca Barnabę na drugi dzień ujęto i do lochu wtrącono, to jednakowoż szemranie się wielkie uczyniło w mieście naszem stołecznem, że przecie pan ów, co tak ochoczo daniny kolejne na lud nakładał, by skarbiec zapełnić, wcześniej pełną garścią na swoje potrzeby zeń czerpał. Szczęśliwie Najjaśniejszy Pan nieszczególnie się zdarzeniami temi zainteresował, jako że więcej zajmowała go w one dni pewna młoda dwórka, wcale nadobna w rzeczy samej, a Książę Regent z kolei do cna pochłonięty był snuciem projektów na przyszłe lat dziesięć i głupstwom poświęcać się nie zamierzał. Tem niemniej jednak wziął sobie pan Kanclerz sprawę do serca i zwoławszy wszytkich wyższych urzędników na arcyważną naradę, ozwał się do nich w te słowa:

     – Mości panowie, mogłoby się zdawać, iż wszytko to błahostka jeno, którą głowy zawracać przecie nikomu nie warto, atoli lud nasz jakoś teraz szczególnie nieskory podatki nowe płacić, skarbiec pusty, a obietnic siła na różne intencje Najjaśniejszy Pan ostatniemi czasy poczynił, które to nad wyraz kosztownemi się zdają...

     – Lud zawżdy do płacenia przymusić można – rzekł na to pan Miecznik – i gdzież tu ambaras?

     – Krew rozlewać czem inszem jest, niż nalewać wina – odparł pan Podczaszy – dlatego doradzam, nie siłą, lecz sposobem rzecz całą rozwikłać.

     – Ja w kwestii tej komplikacyji nijakich nie dostrzegam – wtrącił się Ochmistrz – i cóż, że brał złoto, wszak przecie i my i Najjaśniejszy Pan nawet, zanim na tron wstąpił...

     Tu jednak przerwał, jako że nader srodze spojrzeli nań zebrani, zasię najwięcej brwi zmarszczył i wzrokiem go zmroził imć pan senator Zabracki, w finansach królewskich jak nikt na wskroś  obeznany. O niem to też powiadano, że w komitywę wszedłszy z lichwiarzami niepomiernie się ongi wzbogacił na procederze Skokiem na kasę tu i ówdzie zwanem, skutkiem którego wielu, grosz swój bankierom powierzywszy, z torbami następnie poszło. Na krótką chwilę zapadło milczenie, po czym mówić jął Podkomorzy:

     – Zaprawdę nie powinien był pan Podskarbi urząd senatorski sprawując w obcych krajach przebywać i tam na uniwersytetach nauk pobierać. Skoro już jednak srodze niedouczonem się poczuł, winien był w czas ony z senatorskiego uposażenia rezygnacją złożyć. Lecz skoro już tak ochoczo je przyjmował, niezręcznością pewną było na urzędy wysokie go nominować, a zwłaszcza Podskarbim czynić, boć to szczególnie krew u ludzi psuje...

     – Masz wasze jaką radę? – przerwał mu Kanclerz – Czy jeno zrzędzeniem próżnem czas nam zajmować zamierzasz?

     – Rada moja, karę łagodną wymierzyć, najlepiej banitą na lat kilka uczynić. Lud pozna, że sprawiedliwości zadość się dzieje, zaś pan Podskarbi w pokoju studia swe dokończy. Pensyją jaką skromną wyznaczyć mu można...

     – Imaginuj sobie acan, co za nauka z tego w lud pójdzie! – ostro przeciwił się Marszałek – nie dość, że do przekonania przyjdą, iż na urzędzie człek nieprawy naleźć się może, to jeszcze, nie daj Bóg, skonkludują, że urząd koronny krytykować wolno, protest założyć, rokosz wzniecić...

     – Do tego za nic dopuścić nie można – skwitował Kanclerz – jeśli kto z woli Króla urząd swój sprawuje, obrazić go jest tem samem, co i Majestat obrazić, zaś crimen laesae maiestatis zbrodnię stanowi szczególną, zdradę państwa w samej swej istocie, co jako taka, ze szczególną karą spotkać się winna.

     – A więc na pal nabić owego Barnabę! – ucieszył się Miecznik.

     – Tem niemniej wrzenie w mieście jest na tyle duże, iż lekkomyślna srogość summa summarum wielce niebezpieczną okazać się może – zauważył Podstoli – silentium aurum est pod każdem względem, wobec czego z delikatnością wielką rzecz wyciszyć zalecam.

     – Periculum na nas sprowadzać nikt nie chce, lecz płazem puścić? Tak po prostu? – oponował Miecznik – Mości panie Marszałku, azaliż mielibyśmy motłochowi nie dać rady?

     – Damy radę, jak zwykle – uciął Kanclerz – w tem jednak ambaras, iżby się nadto – by tak rzec – nie nadwerężyć... Radźmy więc dalej, mości panowie, a bez wątpienia consensus jakiś mądry odnajdziemy, któren ku pożytkowi Króla, Księcia Regenta, jako i nas wszytkich się obróci.

     Dysputa toczyła się jeszcze aże do wieczora i chocia pewno każden z Was ciekaw, jakie też w niej dalej ścierały się argument, toć przecie nie wszytka wieść na Dworze do uszu błazna w te pędy dociera. Com wiedział, to opowiedziałem. O tem wam więc jeno rzec dziś jeszcze mogę, co się później stało.

     I tak to kupiec Barnaba na śledztwie zeznał, że podłe kalumnie, co tak bezpodstawnie rzucił na pana Podskarbiego, tę miały jeno przyczynę, iż do płacenia danin należnych nieśpieszno mu było, skutkiem czego ferment w mieście wywołać zapragnął. Indagowany wyznał, że interesa własne miał przy tem jeno na względzie, jako też, może być, paru inszych kupców, choć przecie nielicznych, bo bez mała wszytcy Najjaśniejszego Pana, Księcia Regenta, jako i urzędników jego z serca całego miłują. Wyszło jednakoż na jaw podczas badania, iż delikwent w ogóle niespełna rozumu jest, a przez to karę mu litościwie darowano i chłostę jeno wymierzywszy, wolno puszczono. Nie uszedł atoli daleko, albowiem człek pewien, wbił mu sztylet pod żebro tuż u bram więzienia. Złoczyńcę rychło pojmano, a tłumaczył się on tem, iż tak bardzo rozsierdziły go potwarze rzucane na pana Podskarbiego przez łotra Barnabę, że śmierć mu wraz poprzysiągł i gdy jeno sposobność się nadarzyła, życia nie mieszkając pozbawił. Mimo owej wielce szlachetnej pobudki, zabójcę na śmierć skazano i jeszcze tegoż dnia obwieszono ku uciesze tłumu, któren to wielką atencyją miał dla rzeczonego Barnaby. W ten to sposób zadość stało się sprawiedliwości, co, jako się rzekło, wielce ukontentowało i uspokoiło mieszczan.

     Sam pan Podskarbi otrzymał natomiast od Najjaśniejszego Pana order w uznaniu swych zasług oraz przywilej na tem polegający, iże w każdy piątek wolno mu było kwiat różany rzucić do zamkowej fosy. Aliści w dwie niedziele zrezygnował on jednak ze swego urzędu i udał się w podróż daleką do zamorskich krajów, z której powrócić planował za jakie trzy lata. Następca jego zasię od tego rozpoczął swe urzędowanie, że na miejskich kupców nałożył nowy podatek, pono niższy, a przez to znacznie dogodniejszy od tego, któren wprowadzić zamyślał jego poprzednik.

     Chcielibyście wiedzieć, jaki jest morał z całej tej historii? Szukajcie! Może odgadniecie, bo jak do tej pory morału tu nijak naleźć nie potrafi 

Wasz
Błazen Nadworny


 
 

Częstuję Was ciasteczkami (po nowemu cookies). Bez obaw, nie są zatrute! Zostając u mnie godzicie się je pałaszować, choć przecie zawżdy wydalić je możecie ze swych przeglądarek. Ja sam wolę dziczyznę i czerwone wino, wszakże wiedząc ile już u mnie ciasteczek zjedzono, łacno poznać mogę, ilu miałem gości.